Talk icon

Inwestycje, Gospodarka, Polityka

28-04-2023

Autor: Instytut Gospodarki Rolnej

Kabat: Polski sektor trzody chlewnej wymaga szeregu rozwiązań

sektor trzody chlewnej

Andrzej Kabat w rozmowie z naszym serwisem opisał, w jakiej sytuacji znajduje się obecnie polski sektor trzody chlewnej oraz jakich rozwiązań oczekuje od ministerstwa rolnictwa.

Prezes Zarządu Polskiego Związku Hodowców i Producentów Trzody Chlewnej "POLSUS" odniósł się również do ostatnich spadków na giełdach trzody chlewnej oraz perspektyw dla polskich i europejskich producentów w najbliższych miesiącach.

Produkcja trzody chlewnej spada w całej Europie

Światrolnika.info: Panie prezesie dochodzą do nas informacje o dużych spadkach na giełdzie trzody chlewnej. Jak widzi Pan perspektywy na nadchodzące miesiące dla producentów trzody chlewnej w Europie i w Polsce?

Andrzej Kabat: Przewidzieć co będzie u nas, jest bardzo ciężko. Chociaż Europa i my jako mieszkańcy Europy też sugerujemy się tym, co się dzieje na świecie z trzodą chlewną. A z trzodą chlewną dzieje się bardzo źle, ponieważ  stany spadły zarówno w Polsce, jak i w Niemczech czy Danii. Nie ma państwa, w którym nie spadła ilość trzody chlewnej. Czy to będzie miało odbicie w cenie i dochodzie ekonomicznym producentów trzody chlewnej? Trudno powiedzieć, bo na dzień dzisiejszy premixy jak i wszystkie koncentraty są na wysokim poziomie cenowym. To jest element, który w nas uderza, a czy będzie lepiej, to  duży wpływ na to ma polityka jak i też zapotrzebowanie na mięso w innych rejonach świata. Nawet w takim Wietnamie, gdzie byli przedstawiciele naszego ministerstwa rolnictwa i przeprowadzali jakieś rozmowy. Czy to będzie miało wpływ? Na pewno jakieś będzie miało, ale jaki duży to nie wiemy, bo takim głównym graczem mającym wpływ na cenę mięsa w Europie, no to są Chiny. Natomiast u nas w Polsce o notowaniach cenowych decyduje giełda niemiecka – mała i duża. Jednak były też takie układy cenowe, że przez dwa tygodnie na giełdzie niemieckiej świnia szła do góry, a u nas spadła na dół i to było 20-30 groszy w krótkich terminach. To też uderzyło w rolników, bo jeżeli ktoś prowadzi sprzedaż i ma u siebie ustawione grupy, no to musi ją prowadzić systematycznie – co trzy tygodnie czy co miesiąc. Wprowadziły to duże firmy ubojowo-przetwórcze i zaraz po nich małe firmy ubojowe. Jest jeszcze druga sprawa, że produkcja koncernowa – taka jak na przykład w Stanach Zjednoczonych – zawsze przynosi większy efekt ekonomiczny, niż produkcja w gospodarstwach rodzinnych, bo są to większe ilości i możliwość korzystania z różnych elementów. Nie wiadomo również, jak w Stanach wygląda sprawa antybiotykowa, czy dobrostanowa. A na sprawę dobrostanową żaden odbiorca z Polski, jak i też z Europy nie zwraca uwagi. Tam ma być mięso dobrej jakości, a nie czy ta świnia będzie stała na rusztach, czy w słomie się będzie kąpała. Ważne jest jakość towaru, który wychodzi, a koszty dobrostanowe są wysokie. Takie państwa jak Dania, Niemcy z dobrostanem są dużo dalej od nas, bo u nas sytuacja ekonomiczna rolników, jaka była, to my wiemy, jaka jest, to już my wiemy. 

Sektor trzody chlewnej w Polsce wymaga wielu rozwiązań

Światrolnika.info: Jakich rozwiązań obecnie najbardziej potrzebuje sektor produkcji trzody chlewnej w Polsce?

Andrzej Kabat: Tych rozwiązań musi być dużo. Jest wiele elementów, które ograniczają w jakiś sposób produkcję. Teraz stała się modna, strategia odbudowy trzody chlewnej. Biorę udział z innymi przedstawicielami i związkami trzody chlewnej w takich spotkaniach w ministerstwie i mówię, że to nie ma być strategia odbudowy trzody chlewnej, tylko powinniśmy myśleć nad strategią utrzymania poziomu hodowli w tym stanie, który jest i żeby nie ulegał pomniejszeniu. Gdyby to się udało to należy niezwłocznie przystąpić do odbudowy trzody chlewnej.  Niewiele tych czynników, które są proponowane przez związki trzodowe, na dzień dzisiejszy było brane pod uwagę. Niby są brane, ale jest to, realizowane za wolno. Jest wiele czynników, które hamują inwestycje w trzodę chlewną jak i też w budownictwo związane z jej hodowlą. Program “Locha plus” był bardzo dobry, ale zaznaczam z góry, żeby wszyscy mnie dobrze zrozumieli. Prowadzenie hodowli nie ma polegać na jakieś jałmużnie, którą otrzymujemy czy jakiejś dotacji do poszczególnych sztuk. Powinniśmy móc produkować w cenach godnych i godnie to sprzedawać. Żeby nie było wypowiedzi tego typu, że rolnikom do wszystkiego się dokłada, bo jest źle. Taka jest tendencja u części społeczeństwa, że rolnictwo upada, to się do niego dokłada. My byśmy chcieli, aby nie trzeba było do niego dokładać. Chcielibyśmy funkcjonować normalnie, na zdrowych zasadach, a są takie elementy, które nam przeszkadzają by rozwinąć sektor trzody chlewnej i trzeba je zmienić. My jako związek przedstawiamy wiele propozycji do ministerstwa, jak i też na spotkaniach, co by trzeba było zrobić. Program “Locha plus” na dzień dzisiejszy trzeba by było utrzymać. Jednakże należy zaznaczyć – bo ja reprezentuję hodowlę – że koszty produkcji materiału hodowlanego są dużo wyższe, bo nie zawsze się sprzedaje ten materiał hodowlany. A produkcja materiału hodowlanego genetycznie porządnego na dzień dzisiejszy jest droższa niż produkcja tucznika. Więc jeżeli jest dopłata do macior produkcyjnych, to uważamy, że aby utrzymać ten zasób genetyczny w Polsce i żeby był materiał do remontów, no to powinno się te koszty, które się przeznacza w tym programie, podnieść o 30% w tych gospodarstwach, które prowadzą dział hodowlany trzody chlewnej. Musimy to rozróżnić: jest produkcja i jest również hodowla. Różnica jest taka, że przy materiale hodowlanym musi być większa powierzchnia, są większe koszty, żywienie jest inne, powierzchnia jest większa na jedną sztukę i to jest taki jeden z warunków, żeby ten materiał mateczny utrzymać na wyższym poziomie. Na dzień dzisiejszy pod oceną mamy około 5 tysięcy loch, a były lata, że w Polsce było tych macior 10-12 tysięcy. Więc rolnicy prowadzący hodowlę rezygnują z czasem z tego, bo wolą przejść na produkcję. Potrzebne jest wsparcie dla gospodarstw, które wymieniają swoje stada na te genetycznie sprawdzone. Mówię tutaj o producentach prosiaka czy tucznika, którzy by korzystali z materiału hodowlanego pochodzenia polskiego. Dodatkowo, żeby mieli wsparcie do materiału zakupionego i będzie się to wiązało z większą efektywnością, większą produkcyjnością, lepszym materiałem i lepszym mięsem gdyby takie coś zostało wprowadzone. Odnośnie dobrostanu zwierząt, to jego wprowadzenie w trzodzie wiąże się ze  zwiększeniem powierzchni na sztukę maciory, prosiaka czy tucznika. Ale żeby to zrobić, to trzeba coś dobudować, bo jeżeli się zwiększy powierzchnię o 20%, to ileś procent sztuk będzie produkowanych mniej w tym gospodarstwie. Także już te koszty nie będą się zwracały. Dobudowa pomieszczeń, odchowalni, porodówek czy też tuczarni powinna być na zasadzie zgłoszenia. Tutaj nie zmieniłaby się ilość sztuk, tylko  zwiększyłaby się tylko powierzchnia, żeby zachować dobrostan. Więc to powinno być zmienione. To jest taka podstawowa zasada, bo jeżeli mamy zwiększyć powierzchnię o 20%, to jest przebudowa chlewni praktycznie od podstaw. A jeżeli na to nie ma pieniędzy i rolnik ma wyłożyć swoje pieniądze, to przy tej opłacie, którą by zyskał z tą dotacją do dobrostanu dopiero za 5-7 lat wyszedłby na zero. A co będzie za 7-8 lat to już jest trudno powiedzieć. Zmiany w systemie budownictwa zgłoszenie, a nie uzyskiwanie nowych pozwoleń, warunków zabudowy, bo ilość to by się nie zmieniła, bo to jest taka ważna rzecz według mnie. Uzyskiwanie warunków/pozwoleń na budowę powinno, być uzyskiwane w określonym czasie, jak i rozpatrywanie odwołań, bo na dzień dzisiejszy uzyskanie pozwoleń jak i warunków trwa latami. Dlatego wielu młodych ludzi rezygnuje z budowy chlewni ponieważ składając dokumenty o budowę w wieku 35 lat, nie mają zgody w wieku 42 lat. Nie mieści to się w głowie. Wprowadzenie definicji mięsa to bardzo ważny temat, bo są firmy, które pod pojęciem mięsa przyjmują wszystko. Mięsa w danym produkcie jest 30-40 procent, a mówi się o mięsie. Mięso to jest mięso i jakie ma wpływ, to też jest bardzo ważne. Tutaj by musiała być, budowa zaplecza przez przetwórców. Bo jeżeli przetwórcy będą mieli słabe możliwości przerobowe, a nie będą budowali zaplecza zaopatrzeniowego w powiązaniu z gospodarstwami rolnymi – takiego czegoś u nas w Polsce nie ma na dzień dzisiejszy i jak brakuje, to z zagranicy przywozi się mięso lepszej lub gorszej jakości, i tego nie powinno być. Firmy natomiast nie są zainteresowane, żeby zaplecze było w rolnictwie polskim. Znakowanie mięsa też bardzo ważny temat. Obecnie mięso jest znakowane i istnieje taka możliwość. Na etykiecie widnieje napis “polskie”, ale prosiak przychodzi z zagranicy, jest produkowany u nas przez 3 miesiące, idzie do uboju i staje się “polski”. Jeżeli mamy mówić o polskim, to niech będzie od urodzenia do dojścia do konsumenta, żeby to było naprawdę polskie mięso. Utrzymywanie statusu ras zachowawczych to kolejny bardzo ważny temat – rasa puławska i złotnicka. Jeszcze tego nie dużo, ale pod oceną na dzień dzisiejszy tych ras zachowawczych w Polsce jest przeszło dwa tysiące. Dodatkowo rasa puławska znalazła rynki zbytu. Firma Auchan odbiera około 100-150 tuczników tygodniowo i sprzedaje na swoich półkach, a rolnicy otrzymują wyższą cenę za mięso. Też jest to ważne, bo już tutaj dopłata do tej rasy zachowawczej i ona by musiała dalej istnieć. Znajduje się to również we wnioskach do ministerstwa, żeby to utrzymać, bo wielu rolników w gospodarstwach rodzinnych może funkcjonować dzięki temu. Na koniec jeszcze jedna kwestia. Powstała taka moda, że wieś śmierdzi. A jak śmierdzi, no to jest zła, bo wszystko we wszystkim przeszkadza, to kwik świni przeszkadza, także problemem staje się wyjeżdżający transport ze świniami z tej wsi, ze względu na zapach. Należałoby to przerwać, ponieważ wieś jest od produkcji i zawsze ona powinna być rolnicza. Natomiast  zapach czy to od trzody lub bydła – o ile to nie są wielkie fermy – powinien być normalnym zapachem wsi. Nie mówię tutaj o przekraczaniu norm, bo są określone normy, gdzie są inwestycje wykonywane i trzeba je zachować. Natomiast jeżeli normy są zachowane, trzeba rolnika traktować bardzo poważnie, a nie że coś się dzieje, bo przyjechało dwóch czy trzech panów z miasta kupiło lub wybudowało budynek mieszkalny na wsi i właśnie oni blokują inwestycję, czują się jak właściciele tej wsi, jak i też powodują rozdział we wsiach i tworzą się grupy, które są za i przeciw inwestycjom i wieś staje się skłócona.  I to też musi być zmienione oraz było przedstawiane na spotkaniach w ministerstwie rolnictwa.

Polecane artykuły

hodowla zwierząt

Atak na na hodowlę zwierząt futerkowych wstępem do likwidacji hodowli zwierząt w Polsce

walencja protest rolników

Walencja: Rolnicy z Europy jednym głosem w obronie rolnictwa

walencja manifest

Manifest europejskich rolników Walencja 2024