

Inwestycje, Gospodarka, Polityka
29-07-2024
Zielony Ład ma zostać przemianowany na Czysty Ład Przemysłowy, a obciążenia regulacyjne mają zostać zmniejszone- czy tak naprawdę będzie?
Celem nowej Komisji Europejskiej, przynajmniej według słów ponownie mianowanej przewodniczącej Ursuli von der Leyen (VDL), jest dostosowanie polityki do potrzeb społeczności biznesowej i złagodzenie negatywnego wpływu Zielonego Ładu na ich zyski. Aby to osiągnąć, Zielony Ład ma zostać przemianowany na Czysty Ład Przemysłowy, a obciążenia regulacyjne mają zostać zmniejszone.
Jeśli jednak spojrzymy na treść Porozumienia w sprawie Czystego Przemysłu, nie jest to pożądana przez wyborców „weryfikacja rzeczywistości”, a wręcz przeciwnie – mniej rygorystyczna polityka klimatyczna. Jest to plan mający na celu zachęcenie społeczności biznesowej do jeszcze szybszego przejścia na „produkcję neutralną dla klimatu”. Nie oznacza to mniejszych, ale większe koszty.
Jednocześnie wchodzi w życie dyrektywa w sprawie sprawozdawczości dotyczącej zrównoważonego rozwoju przedsiębiorstw, zaostrza się kontrolę nad systemem ETS (handel CO2), a podatki są podwyższane, aby sfinansować kosztowne dostosowania sieci elektroenergetycznej. Sieć ta musi sprostać dużym skalą produkcji energii wahadłowej (energia słoneczna i wiatrowa), której obecna infrastruktura nie jest w stanie przetworzyć.
Wynik jest przewidywalny. Połączenie kontynuacji polityki, a nawet jej przyspieszenia dla społeczności biznesowej, ze zgłoszonymi nowymi środkami doprowadzi do tego, że europejska społeczność biznesowa jeszcze bardziej pozostanie w tyle za międzynarodową konkurencją, częściowo zbankrutuje lub przeniesie się gdzie indziej.
Wraz z nowym impulsem w Brukseli, powrotem zdrowego rozsądku dzięki ogólnoeuropejskiemu pchnięciu na prawicę i obietnicy „sprawdzenia rzeczywistości” złożonej wyborcom z największej frakcji UE w Parlamencie Europejskim, Europejskiej Partii Ludowej Manfreda Webera, można się spodziewać, że rygorystyczna polityka klimatyczna zostanie złagodzona. Należy zapobiegać stratom europejskiego przemysłu. Przecież zwiększające koszty skutki Zielonego Ładu mocno uderzyły w społeczność biznesową, a zwłaszcza w przemysł. W innych częściach świata – a zwłaszcza w USA i Chinach, czyli głównych konkurentach – branża nie odczuwa takich wzrostów kosztów. Wcześniej równe szanse zostały brutalnie zakłócone.
Sądząc po słowach VDL i Manfreda Webera, przesłanie wyborcy również zdawało się mieć oddźwięk. Społeczności biznesowej należy sprostać porozumieniu w sprawie czystego przemysłu i mniejszym obciążeniom regulacyjnym. Ładne słowa, ale obowiązująca polityka się nie zmienia. Cele Zielonego Ładu pozostają niezmienione, a harmonogram ich osiągnięcia również pozostaje niezmieniony. Na 10 stronach przemówienia VDL w Strasburgu, tuż przed głosowaniem w sprawie jej ponownej nominacji, nie ma wzmianki o konkretnych środkach mających na celu złagodzenie wzrostu kosztów polityki klimatycznej dla przedsiębiorstw. Jedyna uwaga odnosząca się do możliwej ulgi jest taka, że nowe porozumienie w sprawie czystego przemysłu „ukierunkuje inwestycje w infrastrukturę i przemysł, w szczególności w sektorach energochłonnych”.
Nie powiedziano, skąd będą pochodzić te pieniądze, kto je wyda i do jakich „beneficjentów” trafią. Europejscy eksperci uważają że możliwe, że powstanie Fundusz Przemysłowy na wzór ustawy o ograniczaniu inflacji w USA, zarządzany przez samą Komisję Europejską, finansowany z euroobligacji i przeznaczony dla dużych przedsiębiorstw, głównie we Francji i Niemczech. Inaczej mówiąc, propozycja, którą wkrótce oficjalnie przedstawi Mario Draghi, a która już wyciekła do dużych sieci.
Jeśli spojrzymy poza przemówienie VDL i przeanalizujemy bardziej szczegółowo plany Komisji, możemy jedynie stwierdzić, że nie ma mowy o obniżkach kosztów dla środowiska biznesowego. Nowe porozumienie w sprawie czystego przemysłu oznacza jedynie, że społeczność biznesowa jest zachęcana (zmuszona!) do (jeszcze) szybszego przejścia na „produkcję neutralną dla klimatu”.
Które firmy mogą tego doświadczyć i mogą przeprowadzić tak przyspieszoną transformację bez stawiania czoła międzynarodowej konkurencji? Już teraz doświadczają, że rzeczywistość jest niesforna.
Bo nawet bez przewidywanego przez Komisję przyspieszenia przejścia na „produkcję neutralną dla klimatu” muszą już ponosić koszty dotychczasowej polityki klimatycznej. Coraz bardziej zaostrzony ETS, stale rosnące rachunki za energię, a ostatnio także kosztowny obowiązek raportowania zgodnie z unijną dyrektywą dotyczącą raportowania zrównoważonego rozwoju przedsiębiorstw (CSRD).
Przede wszystkim jest to Emission Trade System (ETS), czyli unijny system handlu uprawnieniami do emisji CO2. Działa to w następujący sposób: przemysł otrzymuje uprawnienia do emisji, ale w niewystarczającej ilości. W związku z tym przedsiębiorstwa muszą zakupić dodatkowe uprawnienia, aby kontynuować produkcję. Podstawową ideą jest to, że firmy są zmuszone produkować w sposób bardziej zrównoważony. A „zrównoważony” oznacza mniejszą emisję CO2.
Początkowo uprawnienia do emisji CO2 były tanie i miały niewielki wpływ. To się teraz zmieniło. Cła stały się droższe i zaczynają dokuczać branży, przynajmniej w UE. Poza tym ludzie nie są zainteresowani systemem. W rezultacie pozycja konkurencyjna przemysłu europejskiego pozostaje w tyle za innymi krajami.
Aby coś z tym zrobić, Bruksela opracowała unijny mechanizm dostosowania granic pod względem emisji dwutlenku węgla (CBAM). Podatek od CO2 nakładany jest w formie opłaty importowej na produkty przemysłowe z krajów spoza UE. Wysokość podatku importowego musi odzwierciedlać cenę CO2 w ramach ETS. Intencja jest jasna: podatek od emisji CO2 powinien zapewnić „równe warunki działania” przemysłowi UE. Jednak system CBAM jest na tyle skomplikowany, że samo administrowanie systemem zwiększa koszty o 4 do 15 procent.
Rabo obliczyło, że CBAM nie zapewni równych szans. Ponadto CBAM będzie (na razie) dotyczyć wyłącznie importu energii elektrycznej, cementu, aluminium, nawozów, wyrobów z żelaza i stali. Wyższe koszty dla branży eksportowej w UE wynikające z planu FitFor55 (opracowanie Zielonego Ładu) nie są rekompensowane. Jest rzeczą oczywistą, że sam przemysł europejski nie ma dużego zaufania do systemu CBAM.
Drugą pozycją kosztową jest energia. Przedsiębiorstwa zmuszone są do korzystania z „zielonej” energii wiatrowej i słonecznej, za którą muszą płacić cztery razy, a nie raz, jak za energię kopalną.
W pierwszej kolejności należy uiścić opłatę za instalację turbin wiatrowych i paneli fotowoltaicznych oraz za kable do nich, które następnie zostaną podłączone do istniejącej sieci. Gdyby zawsze wiał wiatr i świeciło słońce, wystarczą by farmy wiatrowe i fotowoltaiczne. Tak jednak nie jest, produkcja energii elektrycznej z tych źródeł stanowi zaledwie 27% zapotrzebowania.
Ponieważ nie zawsze wieje wiatr i nie zawsze świeci słońce, należy mieć zapewnione wsparcie, zwłaszcza elektrownie gazowe. Za tę energię kopalną też trzeba płacić, więc to jest dwa.
W okresach szczytowego nasłonecznienia i wiatru wytwarza się zbyt dużo energii elektrycznej, a ponieważ nie można jej zmagazynować, należy ją rozładować. To też kosztuje, bo kto chce takiego przeciążenia? To trzy.
Wreszcie rolnicy zajmujący się energią wiatrową i fotowoltaiczną muszą być w stanie utrzymać się ze swojej działalności, nawet jeśli zostaną odłączeni od sieci z powodu nadprodukcji. Przy takim odłączeniu farmerzy wiatrowi i fotowoltaiczni otrzymują 90% szacowanej produkcji, nawet jeśli nic nie dostarczą.
Na tym historia się nie kończy. Ponieważ istniejące sieci w ogóle nie są przystosowane do prądu wahadłowego energii słonecznej i wiatrowej. Nasze sieci to starsze sieci, które po prostu dostarczają energię elektryczną w zależności od zapotrzebowania. Ale teraz nagle pojawia się duża oferta w tej sieci, gdy wieje wiatr, świeci słońce i jęczą kable. Należy wymienić całą infrastrukturę elektroenergetyczną. Koszt dziesiątek miliardów, który oczywiście zostanie przerzucony.
Trzeci wzrost kosztów wynika z „kosztów przestrzegania przepisów”. Firmy muszą płacić za certyfikaty, audyty i raporty potwierdzające, że przestrzegają zasad i standardów zrównoważonego rozwoju. Na przykład wkrótce zacznie obowiązywać unijna dyrektywa w sprawie raportowania zrównoważonego rozwoju przedsiębiorstw (CSRD).
Oprócz ogłoszenia Porozumienia w sprawie Czystego Przemysłu VDL ponownie podkreśla zamiar Komisji, aby zmniejszyć obciążenia regulacyjne dla przedsiębiorstw. Jednak jeśli spojrzeć na plany Komisji bardziej szczegółowo, widać, że nie ma mowy o obniżkach kosztów dla biznesu. Nowe porozumienie w sprawie czystego przemysłu oznacza jedynie, że społeczność biznesowa jest zachęcana (zmuszona!) do jeszcze szybszego przejścia na „produkcję neutralną dla klimatu”.
źródło: https://www.wyniasweek.nl/de-clean-industrial-deal-van-von-der-leyen-maakt-de-hele-eu-armer/