Inwestycje, Gospodarka, Polityka
16-05-2024
Z byłym ministrem rolnictwa Janem Krzysztofem Ardanowskim, rozmawiamy o inicjatywie Rady ds. Rolnictwa i Obszarów Wiejskich ws. zmian w Zielonym ładzie, o wizycie szefowej KE Ursuli von der Leyen, referendum oraz o ustawie wprowadzajacej zakaz hodowli zwierząt futerkowych.
Czy podczas spotkania z rolnikami w Pałacu Prezydenckim zapadły jakieś konkretne ustalenia odnośnie zmian w Zielonym Ładzie?
J.K. Ardanowski: Szukamy jakichś sposobów na przekonanie polskiego rządu, ale również za jego pośrednictwem przekonanie Unii Europejskiej, że politykę klimatyczną Unii Europejskiej, ten cały pakiet, nazywany często skrótowo Zielonym Ładem trzeba zmienić. Rolnicy na różny sposób próbują się ze swoim stanowiskiem przebić, protestując i w Polsce i w Warszawie, również grupa rolników w Sejmie, żądająca spotkań z Panem Premierem. Na razie to wszystko jest jak rzucanie grochem o ścianę. Premier rządu, który chwalił się tyle razy, jaki jest skuteczny, jaki wpływowy, co może w Brukseli załatwiać sprawy, które innym, jak twierdził, przez lata się nie udało załatwić, to on załatwi w 24 godziny, no i takie tam inne bajki opowiadał, więc rolnicy w sposób dość racjonalny mówią, Panie premierze, to sprawdzamy niech Pan broni polskiej racji stanu, ale również niech Pan przeciwdziała tej ideologicznej głupocie, która ma uderzyć w konsumentów europejskich, bo przecież to nie tylko rolników dotyczy, wszystko ma być właściwie zakwestionowane i domy, w których mieszkamy, czym się odżywiamy, jak podróżujemy, skąd energię bierzemy, jak się ubieramy itd., To jest jakiś absurd! Dlatego z inicjatywy Prezydenta pojawił się pewien pomysł, który może przynieść sukces, ale nie wiadomo czy przyniesie, mianowicie Polska w pierwszym półroczu przyszłego roku będzie miała prezydencję, będzie kierowała Unię Europejską, wtedy znaczenie kraju członkowskiego jest znacznie większe. To kraj członkowski określa tematy, które muszą być poruszone, przedstawia swoje propozycje, przekonuje innych do tych propozycji, prowadzi do zmian prawnych. Chcielibyśmy, żeby polski rząd przyjął stanowisko polskich rolników. To wykrzyczane, protestowane, ale w dość racjonalny sposób również tłumaczone przez wielu przedstawicieli organizacji rolniczych i tych nowych liderów, którzy na protestach się wyrastają, żeby to stanowisko zostało przyjęte przez rząd. W trzech kluczowych obszarach, wydaje się najważniejszych dla Polski, czyli sprawy polskiego rolnictwa, które są absolutnie elementem strategicznym, bo dają bezpieczeństwo żywnościowe, również sprawy środowiska, w tym lasów, jak również edukacji, bo Unia Europejska chce wprowadzić europejski obszar edukacyjny i wszyscy ludzie w Europie mają być jednakowo kształceni. Nie w tradycji patriotycznej, narodowej, ze swoimi przekonaniami religijnymi, tylko ma być jakiś uniwersalny, plastikowy Europejczyk wyhodowany, czyli to dotyczy również bardzo mocno nas, Polaków. W tych trzech obszarach Narodowa Rada Rozwoju wypracuje stanowiska z udziałem zainteresowanych.
Panie ministrze, a jakie jest stanowisko Pana Prezydenta Dudy odnośnie Zielonego Ładu w rolnictwie? Jest za zmianami czy całkowitym odrzuceniem Zielonego Ładu?
J.K. Ardanowski: Pan Prezydent przede wszystkim patrzy z troską i słucha rolników. Spotykał się zresztą i z Solidarnością Rolników. W Radzie, którą kieruje, są przedstawiciele i z rolniczych, i związków zawodowych. Pan Prezydent również to dostrzega, jaka nastąpiła perfidna modyfikacja tych założeń, bo kiedy w 2019 roku nowa Komisja Europejska, ogłaszała Zielony Ład z nikim go nie konsultując, ani z państwami członkowskimi, ani z naukowcami, dopiero później ukazały się analizy ekonomistów bardzo krytyczne wobec Zielonego Ładu podkreślające, że Europie zabraknie żywności, trzeba będzie sprowadzać spoza Unii i to już na naszych oczach się dzieje, bo przecież import z Ukrainy to jest w pewnym sensie początek realizacji idei Zielonego Ładu, niszczenia własnego rolnictwa i uzależnienia się od żywności z zewnątrz, na tym zarabiają ogromne koncerny. Kiedy to było prezentowane w 2019 roku, to raczej nikt w Europie nie protestował, bo miał to być dodatkowy budżet, że rolnicy będą dodatkowo wspierani finansowo w przekształceniach gospodarstw w kierunku bardziej zrównoważonym, że nie ograniczy się produkcji żywności, że wszystkie dotychczasowe działy rolnictwa będą utrzymane.Dopiero kiedy zaczęły się pojawiać szczegóły w kolejnych latach, w ramach tak zwanych krajowych planów strategicznych, które każdy kraj ma przygotować, okazuje się jaka to była perfidna, no więc perfidne oszustwo, bo tam jest i uderzenie w odłogowanie gruntów, uderzenie w nawozy, w środki ochrony roślin, w hodowlę zwierząt, która jest coraz bardziej kwestionowana. To wszystko ma doprowadzić do upadku rolnictwa europejskiego, albo porzucenia ziemi przez rolników. Ona będzie pewnie komasowana i będą powstawały ogromne gospodarstwa, podobnie jak te, które mają być tym dostarczycielem żywności czy z Ukrainy, czy z Brazylii, Argentyny, Nowej Zelandii, gdzie wielkie międzynarodowe koncerny mają gospodarstwa liczące często setki tysięcy hektarów i one chcą zaopatrywać Europę w żywność, a rolnicy przeszkadzają i trzeba rolników w takim razie, powiem to brutalnie, wykończyć, żeby porzucili swoje gospodarstwa. Zmieniła się całkiem ta narracja i te cele, które Zielony Ład na początek stawiał. Ja się martwię również tym, że niestety twarzą tego jest polski komisarz, który wydaje mi się ma niewiele do powiedzenia w Brukseli, ale twardo z uporem maniaka twierdzi i twierdził, że on jest autorem Zielonego Ładu, że on się absolutnie z nim zgadza, że on jest korzystny. To jest jakieś nieszczęście myślenia człowieka, który powinien bronić rolników, bronić konsumentów europejskich, a de facto broni jakichś chorych idei opartych o takie bałamutne twierdzenie o antropogenicznym charakterze zmian na Ziemi, mówiąc inaczej, że to człowiek niszczy klimat i musi zmienić w takim razie wszystko, tak jak wspomniałem i wytwarzanie energii, i samochody, i ubrania, i jedzenie, itp. Za wszystko będą musieli zapłacić konsumenci europejscy, bo nie ma żadnych innych pieniędzy. Ja słyszę czasami bałamutne, jakieś teksty, niedawno słuchałem jakiegoś europosła z lewicy, że Unia Europejska pomoże finansowo docieplić domy, kupić samochody elektryczne i tak dalej no tak, tylko, że ten człowiek chyba nie do końca rozumie, jaki jest obieg pieniądza, że najpierw trzeba ludzi okraść w postaci podatków, po to, żeby potem nielicznym coś tam kapnąć w jakiejś pomocy, więc tu musimy jednoznacznie przejrzeć na nowo europejską politykę klimatyczną, w tym politykę rolną, wprowadzić takie zmiany, które nie będą niszczyły konkurencyjności Europy, nie będą powodowały, że staniemy się zakładnikiem, uzależnieni będziemy od żywności z innych kontynentów, czy z Ukrainy, czy Rosji, tylko że my będziemy zakładnikami, a wielkie międzynarodowe firmy, które to zaplanowały i realizują poprzez wpływ na polityków i urzędników Brukseli, będą na tym zarabiały. Tu chodzi o to, kto będzie tak de facto rządził, bo ten, kto ma żywność, kto ma energię i w dużej części świata wodę słodką, ten de facto rządzi. Nie państwa, nie rządy, ci rządzą, którzy mają te dobra, bez których człowiek, ludzkość nie potrafi żyć.
W Katowicach odbył się Europejski Kongres Gospodarczy, na którym pojawiła się m.in. „matka Zielonego Ładu” Ursula von der Leyen. Czy padły z jej ust jakieś zapewnienia odnośnie zmian w Zielonym Ładzie?
J.K. Ardanowski: Nie, ja uważam, że to jest na razie hipokryzja, bo słyszałem to, premier Tusk ogłaszał, sobie to nawet przypisując, że jakieś ustępstwa w ramach Zielonego Ładu zostały już poczynione, że nie będzie odłogowania, że nie będzie redukcji pestycydów, ale to są wszystko tylko ściemy, jak to młodzież mówi. Strach przed chłopami europejskimi, przed wyborami do Europarlamentu, a jednocześnie te zmiany mają być na rok, a decyzję ma podjąć nowa Komisja Europejska, pewnie w znacznej mierze w starym składzie. Nie ma głębszej refleksji nad szkodliwością programu Zielonego Ładu. Jest tylko takie mamienie ludzi, zapewnienia, że słuchamy, wsłuchujemy się, z troską się pochylamy. Z tym pochylaniem to trzeba uważać, żeby się nie złamać w końcu. Żartuję trochę, ale to jest sprawa poważna i to pani von der Leyen tam cały ten wachlarz tych swoich bajek i opowieści przedstawiła, natomiast w polityce Unii Europejskiej żadnej zmiany nie ma. Tam dalej rządzi dyktat neomarksistowski okraszony tymi hasłami związanymi z ochroną ziemi, ziemia płonie, Greta Thunberg, która tutaj straszy wszystkich, zastraszanie ludzi, wmawianie, że jeżeli nie zmienimy swojego życia, sposobu życia, to zniszczymy matkę ziemię. To jest głupie i nielogiczne. Szacunki mówią wprost: do 50 roku, a to nie jest długo, to jest jedno pokolenie, trzeba zwiększyć produkcję żywności na świecie w granicach 75-80%, żeby ludzie mieli co jeść. To dlaczego niszczyć coś, co dobrze działa? Wspólna polityka rolna przyniosła wiele sukcesów. Duże inwestycje przez te kilkadziesiąt lat, nowoczesne gospodarstwa, wydajna produkcja, konkurencyjna, dobrej jakości żywność, standardy europejskie są przyjęte na całym świecie, możliwość zapewnienia bezpieczeństwa żywnościowego i dzielenia się tą żywnością również z innymi na świecie, co jest szalenie ważne. W ten sposób m.in. można by powstrzymywać ruchy migracyjne z północnej Afryki, z Bliskiego Wschodu czy z Azji. Tu się chce zniszczyć to rolnictwo, które jest wielką wartością Unii Europejskiej po to, żeby nabić kabzę różnym szemranym firmom powiązanym z politykami w Brukseli, z oligarchami ukraińskimi, mającymi swoje przyczółki na wszystkich kontynentach, w tych wszystkich obszarach, gdzie są dobre warunki do prowadzenia rolnictwa, gdzie można to rolnictwo stosunkowo opłacić, na dużą skalę prowadzić, ale żeby to wszystko zrealizować, te chore zamiary, to trzeba zniszczyć rolników europejskich i na naszych oczach to się toczy, a rolnicy to rozumieją i są może awangardą, są pierwszą, najbardziej świadomą w tej chwili grupą społeczną w Europie, dostrzegającą w jak złym, jak głupim kierunku to wszystko zmierza.
Panie Ministrze, szykuje się gorące lato dla rolników. Pani posłanka Tracz z Zielonych zapowiedziała, że złoży projekt ustawy likwidującej fermy zwierząt futerkowych. Co Pan sądzi o tej inicjatywie?
J.K. Ardanowski: To jest powrót do chorej idei, która się przecież w Sejmie pojawiała kilkakrotnie. Między innymi do Piątki dla Zwierząt, gdzie otoczenie Jarosława Kaczyńskiego również go przekonało, że trzeba walczyć z hodowlą zwierząt w Polsce, tam było szereg jeszcze innych postulatów. To doprowadziło do drastycznego spadku popularności PiSu na wsi, wykopania wręcz rowu między wsią a Prawem i Sprawiedliwością i Prawo i Sprawiedliwość nie odrobiło tej lekcji. Poza tym, że nie procedowało dalej tej piątki dla zwierząt, m.in. likwidacji hodowli zwierząt futerkowych. Uważam, że to jest tylko początek w ogóle rozprawienia się z hodowlą zwierząt, bo tu się będzie wmawiało, że bez skór można żyć, tylko że kto inny na świecie będzie to produkował, bo zapotrzebowanie na skóry jest bardzo duże i ono absolutnie na świecie nie maleje, tylko, że jeżeli nie będą zwierzęta hodowane w dobrych warunkach, pewnych standardów, które są w Polsce przestrzegane, może najbardziej na świecie, to będzie produkowane w Azji, w Rosji w dużo gorszych warunkach, ale my uspokoimy swoje wrażliwe zwierzęta, delikatne sumienia, prawda? Mówię to z przekąsem, ale to jest początek, bo przecież za chwilę nie będzie wolno hodować kur w klatkach, to już zostało zapowiedziane, nie wolno stosować kojców porodowych, nie wolno stosować indywidualnego odchowu cieląt. Minister rolnictwa Niemiec, z Zielonych stwierdził, że kury powinny żyć luzem, bo będą szczęśliwe, ale żeby ich nie rozjeżdżać na drogach, to trzeba im kamizelki odblaskowe założyć i to nie jest żart, to nie jest prima aprilis to co mówię, to się znalazło w programie koalicyjnego rządu, że kurom trzeba kamizelki odblaskowe zakładać, żeby kierowcy mogli je dostrzegać. Tych absurdów, tych głupot jest coraz więcej. No i rzeczywiście sądzę, że rolnicy nie ustąpią, będą dalej protestować, bo mają rację i jeżeli ustąpią, to rolnictwo, Europa, jaką znamy, zostanie zniszczona.
A jak się Pan odniesie do uzasadnienia tej ustawy, w którym czytamy, że ustawa ta ma stanowić wzór do transformacji innych sektorów polskiego rolnictwa?
J.K. Ardanowski: Co to może oznaczać? To co mówię? Likwidacja, transformacja przez likwidację. Przecież to się wpisuje w to, co mówi lewica, te ugrupowania, one tam nazwy zmieniają, ale o to samo chodzi, że hodowla zwierząt jest barbarzyństwem, jest czymś złym, jedzenie mięsa to jest w ogóle dramat, picie mleka to samo, opowieści o tym, że mleko pochodzi od gwałconych krów i to nie jest też jakiś tutaj z mojej strony dowcip, tylko tak twierdzi europosłanka Partii Zielonych Pani Spurek, więc to będzie przećwiczenie bojem, jak to się kiedyś mówiło, na ile rolnictwo, rolnicy ustąpią. Ja jestem ciekaw również, jak się politycy w innych partiach do tego odniosą, również w Prawie i Sprawiedliwości, czy nie będzie powrotu do głupoty piątki dla zwierząt, za którą zapłaciłem stanowiskiem, ale to nie jest istotne, nie osoby się liczą, ale to był wtedy absolutnie kierunek na niszczenie polskiego rolnictwa.
W tym Sejmie, jak widać, ta próba będzie podjęta na nowo. Jak niszczyć polskie rolnictwo, polską hodowlę zwierząt? Jeżeli przejdzie z tym, jak w uzasadnieniu, jeżeli to się uda przeprowadzić, no to jest w takim razie przetarta droga do niszczenia innych sektorów w hodowli zwierząt. Nie wolno do tego dopuścić.
Panie Ministrze Czy popiera Pan referendum ws. odrzucenia Zielonego ładu?
J.K. Ardanowski: Nie wiem, czy ono będzie skuteczne. Zresztą już słyszałem, jak premier je zaczął obśmiewać i bagatelizować, jeszcze nic się nie wydarzyło, a już twierdzi, że ono nie ma żadnej mocy wiążącej, ale z drugiej strony wyniki referendalne wiążą w jakiś sposób ręce kolejnym rządom, zabraniając im podejmowania różnych działań, które z ich kalkulacji i kunktatorstwa politycznego by wynikały, więc nie jest to może idea zła, czy będzie skuteczna, nie wiadomo. To jest apel do wszystkich środowisk i osób, którym Polska leży na sercu i kochają swoją ojczyznę, żeby podejmowali różne działania, takie jakie uznają za słuszne, żeby tym tendencjom europejskim, które uderzają w Europę, ale i w nas, w Polskę w sposób szczególny, żeby przeciwdziałać.
Rząd zapowiedział, że będą wprowadzone dopłaty do zakupu używanych samochodów elektrycznych, prawdopodobnie sprowadzane z Niemiec i innych krajów zachodnich. Co Pan o tym sądzi? Bo to wychodzi na to, że będziemy jakimś złomowiskiem?
J.K. Ardanowski: Trudno nawet to komentować. Parę miesięcy temu, tuż po utworzeniu nowego rządu, pojawiła się ni z gruszki, ni z pietruszki ustawa wiatrakowa, która miała doprowadzić do tego, że ludzie będą mieli wiatraki 300 metrów od domu. Przypomnę, że wiatraki w tej chwili mają wysokość powyżej 200 metrów, te największe do 300 dochodzą, więc te wiatraki miały być w większości używane, właśnie z Niemiec, bo rynek zbytu się skurczył i firmy produkujące nie mają gdzie sprzedawać. To samo ma być w tej chwili z samochodami. Rząd niemiecki ogłosił, że nie stać go do dopłacania do samochodów elektrycznych w Niemczech, bo ma kłopoty finansowe. Jakoś tak się dziwnie składa, jakaś koincydencja tutaj zaistniała, że rząd polski natychmiast ogłosił, że miliard sześćset milionów złotych przeznaczy w budżecie na dopłatę właśnie do zakupu samochodów elektrycznych, w tym samochodów używanych. Myślę, że nasi widzowie sami sobie wnioski z tego mogą wysnuć.